Nie żyje Paweł Huelle…
Gdańsk i Pomorskie straciły Wspaniałego Pisarza i Wielkiego Lokalnego Patriotę.
Pomorska Kolej Metropolitalna straciła Wielkiego Przyjaciela…
To On w 2013 r. dał sygnał do wyburzenia historycznego Mostku Weisera, niemal 30 lat wcześniej dając początek jego legendzie w swej debiutanckiej powieści „Weiser Dawidek”.
Wspólnie cieszyliśmy się, kiedy opisywana przez Niego „umarła linia kolejowa” na powrót „ożyła” w latach 2013-2015.
Spełniliśmy Jego marzenie zostania konduktorem w pociągu na „tej linii” – kiedy w uszytym specjalnie dla Niego mundurze kolejowym kasował bilety uczestnikom inauguracyjnych przejazdów na linii PKM w 2015 roku.
Przypomnijmy tekst, jaki w 2015 roku Paweł Huelle napisał jako wstęp do albumu „Kolej na PKM”, podsumowującego naszą inwestycję:
„Prawdziwy koniec drugiej wojny światowej”
Być może to los – no bo któżby inny – zdecydował, że urodziłem się w Gdańsku, w tak zwanym Górnym Wrzeszczu, tuż obok leśnych wzgórz, skąd roztaczał się piękny widok na zatokę, gdańską redę, Hel i na… nieskończoność morza. Ten sam los zdecydował, że tutaj upłynęło całe moje dzieciństwo, burzliwa młodość, lata uniwersyteckie. W cieniu bukowych lasów, na rozświetlonych słońcem polanach, pośród wysokich traw. Ten niebywale piękny pejzaż towarzyszył mi od zawsze. Skądkolwiek wracałem – z Francji, Nowego Jorku, szkockich wysp, fińskich szkierów – zawsze miałem poczucie, że wracam do siebie. Tu był mój dom. Matecznik. Miejsce tożsamości.
Jednym z najważniejszych miejsc identyfikacji była umarła linia kolejowa. Tak ją nazwałem – zarówno w powieści, jak i paru opowiadaniach. Było w niej – tej umarłej linii kolejowej – coś niebywale pociągającego. Zerwane, porośnięte perzem i chwastami przyczółki mostów. Jak żebra prehistorycznych mamutów. Wąwozy zarośnięte po zboczach dziczkami. Drzewa, krzewy, chwasty. Słowem: romantyczna poezja ruin. Jak w grafikach Piranesiego, który starożytny Rzym z jego ruinami uczynił tematem swoich rysunków. Mój Boże, ileż zabaw, gier, potyczek – zawdzięczaliśmy – my, chłopcy z Górnego Wrzeszcza – owej zniszczonej przez Niemców linii kolejowej. Byliśmy, rzecz jasna, partyzantami. Wysadzaliśmy w powietrze całe transporty szwabskich pociągów. Zabijaliśmy SS-manów. Wypuszczaliśmy z wagonów więźniów przeznaczonych na śmierć w Stuthoffie. Byliśmy bohaterami. A jednak żaden pociąg – realnie – nie przejeżdżał nad ulicą Słowackiego, czy Wita Stwosza. Wszystko to było w wyobraźni. Odległy stuk lokomotywy, łoskot wagonów, zgrzytające zwrotnice. Marzenie o jeżdżących tą trasą wagonach było jedynie uroszczeniem dziecięcej wyobraźni.
Pamiętam liczne deliberacje – co zrobić z tą linią? Były różne pomysły. Na przykład: boczna odnoga Słowackiego. Jednokierunkowa do Wrzeszcza. Aby odciążyć ruch z lotniska. Cykliści – sam jestem zawziętym rowerzystą – chcieli zrobić z tej trasy ścieżkę rowerową. Ekologiczną. Na szczęście nic z tych projektów nie wynikło. Dzikie drzewa rosły sobie na stokach przekopów, a czas – ten okropny złodziej – pracował na przyszłość. Tak się zdarzyło, że parę lat temu będąc w Brukseli, w wagonie metra spotkałem marszałka naszego województwa. Pana Struka. O czymś trzeba było rozmawiać. Ja byłem po wieczorze autorskim, pan marszałek zapewne po jakimś ważnym spotkaniu. Zapytałem go o możliwość odbudowania umarłej linii kolejowej. Coś tam słyszałem. Ale bez szczegółów. I nagle: to właśnie usłyszałem – budujemy. Budujemy! Nie mogłem w to uwierzyć. Chciałem, ale nie bardzo mogłem. Tyle mostów? Przepustów? Tuneli? Taka ogromna inżynierska praca. Gigantyczna inwestycja. Pan marszałek Struk zapewniał mnie, że wszystko jest już dopięte i że za chwilę zobaczę robotników na budowie. Prawdę mówiąc, byłem sceptyczny. Nie, żebym nie wierzył wysokiemu urzędnikowi samorządowemu, ale wychowałem się w Polsce, gdzie wiele projektów pada, albo z braku pieniędzy, albo z powodu rozlicznych protestów politycznych i społecznych. Jednak: nie minął rok, gdy przęsła starych, obrośniętych chwastami zerwanych mostów zostały rozebrane, a na ich miejsce powstały nowe konstrukcje. Najpiękniejszy jest most nad ulicą Słowackiego – to taka brama wiodąca z lotniska do naszego miasta. Jest po prostu urodziwy, ładny. Jest śliczny. Powinien mieć oświetlenie – jak niektóre zabytki. Powinien być eksponowany.
Mam z tym wszystkim także rodzinną historię. Mój dziadek Karol Huelle, inżynier chemik, więzień Oświęcimia, był jednym z tych współpracowników ministra Kwiatkowskiego, którzy budowali w drugiej Rzeczypospolitej Centralny Okręg Przemysłowy. Bardzo im zależało, żeby Polska odbiła się od dna, żeby ludzie mieli zatrudnienie, żebyśmy byli nowoczesnym państwem. Dziadek budował dużą, państwową fabrykę w Mościcach. Tu, w Gdańsku, bywał u moich rodziców. Chodził na spacery umarłą linią kolejową i nie mógł się nadziwić, dlaczego władze nic z tym nie robią. Zapewne nie mógł przewidywać, że jego wnuk zostanie pisarzem, że z tej umarłej linii kolejowej uczyni mit swojego dzieciństwa, oraz – że kiedyś, jednak, pojadą tędy pociągi. Dlatego bardzo się cieszę i jestem, by tak rzec, pozytywnym państwowcem – niezależnie od wszelkich opcji politycznych – zaangażowanym w budowę tego, co będzie służyć naszym dzieciom i wnukom. Nie, to nie jest żadna propaganda sukcesu. To są fakty. Coś wreszcie się udało. Bardzo się udało. Wszystkim robotnikom, inżynierom, projektantom – bardzo dziękuję. Widziałem jak zasuwaliście – nawet w soboty. Chodziłem, robiłem zdjęcia, kibicowałem Wam, byłem z Was dumny. I jestem dumny. Kaszubski express – jak nazwał go w swojej powieści Gunter Grass – znów połączy Gdańsk z Kaszubami. I niech to będzie dobre przesłanie. Niech tory kolejowe nas łączą.
I jeszcze jedno. Prawdziwy koniec drugiej wojny światowej nastaje – przynajmniej dla mnie – wraz z otwarciem nowej linii kolejowej. Dosyć ruin. Dosyć rozpamiętywania. Idziemy w przyszłość.
Paweł Huelle
Cały album w postaci pliku PDF można zobaczyć na naszej stronie pod tym linkiem:
W czerwcu br. z okazji 10-lecia zburzenia historycznego Mostku Weisera pod nowym wiaduktem PKM, jaki wybudowany został w tym miejscu, powstał okolicznościowy mural inspirowany powieścią Pawła Huelle „Weiser Dawidek”. Szczegóły tego artystycznego projektu realizowanego przy współpracy ze studentami gdańskiej ASP można znaleźć pod tym linkiem:
MOSTEK WEISERA 1913 – 2013 – 2023